Jako, ze jurnala pisze bardzo rzadko, dlatego bedzie tresciwie. Ostatnio dostalam napadu artystycznego. Zyje w swoim swiecie i nic mnie z niego nie wyrwie. To taka fantazja...
Zwlaszcza, jak sie samemu wymysla postac, daje jej cechy i powoluje do zycia. Ta postac zyje ze mna, jest wtedy, kiedy jej potrzebuje...
Zawsze jest, zawsze wyslucha, zawsze pochwali...
Kocham ta postac...
Nie, oczywiscie, ze to nie alter ego, ani nie jestem chora na rozdwojenie jazni.
Ale ostatnio wymyslilam Cornela, wysokiego szatyna, o meskim wygladzie. Nawet narysowalam.
Cornel na prawde zyje... Zyje ze mna, obok mnie.
Jest prawdziwy...
Wiecie co?
Kocham RP